Modlić się o nawrócenie najbliższych?

Twój mąż/ żona/ brat zrezygnował z budowania więzi z Bogiem? Twoja przyjaciółka/ siostra „obraziła się na Kościół”?

Co zrobić gdy bliskie nam osoby rezygnują z Kościoła, rezygnują z relacji z Bogiem?

Co zrobić gdy dzieci/mąż/żona nie chcą już chodzić wspólnie na niedzielną mszę świętą? Gdy przestają przyjmować sakramenty/ modlić się/ być częścią żywego Kościoła?

Po pierwsze warto zapytać dlaczego tak jest, co się stało, skąd zmiana? Może to wynik jakiegoś wydarzenia, trudnej sytuacji. Może w ich życiu wydarzyło się coś niewyobrażalnego, co wpłynęło na tę decyzję. To, że ktoś przestaje chodzić do kościoła to tylko objaw. Warto poznać przyczynę takiej decyzji. Taka nagła zmiana musiała być wywołana przez jakiś czynnik. Jeśli bliska ci osoba nie chcę się z tobą podzielić swoimi powodami, lub nie jest na to gotowa, to warto dać jej czas, nie naciskać. To bardzo osobista sprawa, delikatna, wymagająca cierpliwości.

Po drugie warto się zastanowić po co chcę się modlić o nawrócenie bliskiej osoby? Żeby było mi lepiej? wygodniej? łatwiej się żyło?

To, że ktoś ci bliski przestaje praktykować jeszcze nie jest powodem do zmartwień. Jeśli to kryzys wiary to przestań się martwić. Wszyscy wielcy święci przechodzili przez kryzysy. Tak, dokładnie. Kryzys to zdrowy objaw. To dobry objaw. Żeby się rozwijać potrzebujemy kryzysów. Wtedy zadajemy pytania. Wtedy dojrzewamy. Jak jaszczurka porzuca za mała skórę, gdy rośnie.

Kryzys wiary

Z wiarą jest trochę jak z parą butów. W pewnym momencie wyrastamy z tych dziecięcych, stają się dla nas za ciasne. Wyrastamy z wiary, którą przekazali nam rodzice. Zaczynamy zadawać pytania, szukać. Potrzebujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy wierzę? W co wierzę? Komu wierzę? To proces potrzebny, wręcz niezbędny żebyśmy mogli wzrastać.

Najgorsze co możemy zrobić to zmuszać kogoś do praktyk religijnych, wypominać mu, robić wyrzuty. To przynosi tylko odwrotny skutek. Wtedy obraz Boga jaki pokazujemy tej osobie staje się karykaturą. Bóg staje się policjantem-księgowym, który podlicza obecności w kościele, modlitwy, nabożeństwa i wystawia mandaty. Chyba nie tego chcemy dla naszych bliskich?

Jeśli chcesz

Cały Nowy Testament wypełniony jest Jezusowym „jeśli chcesz”.  Tak jak nie da się zmusić kogoś do miłości tak nie da się zmusić go do wiary. Wiara jest darem, jest łaską. Można się na ten dar otworzyć lub zamknąć. Można ten dar porzucić. My możemy modlić się o dar wiary dla kogoś, ale decyzja zawsze należy do tej osoby. Nasza modlitwa nigdy nie jest „zmarnowana”. Ona zmienia przede wszystkim naszą duszę, nasze serce. To nasz czas który oddajemy Bogu.

Pewien ksiądz wykładowca powiedział mi kiedyś, że Bóg wysłuchuje wszystkich modlitw, na niektóre po prostu odpowiada „nie”, na inne „jeszcze nie teraz”, albo „mam coś lepszego dla ciebie”. Zaufajmy Bogu. On zmienia serca nasze. On widzi nasze zmaganie, wytrwałość w modlitwie za bliskich.

Czy powinnam modlić się o nawrócenie kogoś bliskiego?

Modlić się o nawrócenie powinniśmy przede wszystkim własne. O co się więc modlić dla najbliższych? O mądrość, o odkrycie powołania, o doświadczenie Bożej miłości, o łaskę wiary, o otwartość serca.

Bóg daje nam więcej niż prosimy. Prosisz Go o szklankę wody a On chce ci dać ocean. Nie ograniczajmy Go naszą prośbą. Pozwólmy mu dać nam więcej. Bądźmy otwarci. Módlmy się za naszych bliskich, ale pozwólmy, żeby to Bóg decydował o darach jakimi ich obdarza. Zaufaj Bogu.

————

Zapraszam Cię również do tekstu o Kościele.

Wiara moja prywatna

Coraz głośniej w sferze publicznej wybrzmiewają przekonania, że wiara to prywatna sprawa człowieka, że Kościół należy odseparować od państwa (najlepiej grubym murem), że nie wolno mieszać religii w sprawy ustawodawcze, że religię powinno wyrzucić się ze szkoły (choć to może akurat nie najgorszy pomysł).

Zawsze, gdy zbliżają się wybory pojawiają się te same zarzuty. Gdy pojawia się temat ochrony życia poczętego w regulacji prawnej, każą katolikom schować się i nie wtrącać w sprawy państwowe. Na wielu polach życia społecznego wciąż trwa dyskusja, a wręcz walka, o zachowanie wiary, jako prywatnej sprawy wierzących (niezależnie od wyznania) i nie „epatowanie nią” w sferze publicznej. Jakby ateizm mógł być sprawą publiczną, ale wiara już nie. Wiara traktowana jest jak zabobon, który należy wykorzenić, a w najlepszym wypadku się do niego nie przyznawać, bo to „obciach” i „zacofanie”. A już z pewnością nie należy je pokazywać na forum.

Twoja wiara, twoja sprawa.

Niezależnie od tego, w którym momencie życia zaczynamy wierzyć w Boga. Czy zostaliśmy ochrzczeni, jako dzieci i wychowani w wierze katolickiej, czy może w dorosłym życiu podjęliśmy decyzję o kroczeniu za Chrystusem, to jedno musimy przyznać: wiara jest łaską. I możemy ją rozwijać, gdy się na nią otworzymy.

Nawet, jeśli dorastaliśmy w rodzinie katolickiej to i tak, prędzej czy później, decyzję o kroczeniu drogą wiary musimy podjąć sami. Z wiarą jest trochę jak parą butów. Z tych dziecinnych wyrastamy i musimy sami zdecydować, czy zamieniamy je na większe, czy nie. Potrzebna jest decyzja czy wierzę, czy chcę wierzyć nadal? Nie czy wierzę w Boga, ale czy wierzę Bogu. W Jego obecność, miłość, w to, że troszczy się o mnie każdego dnia.

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 24-30)

A jeśli wierzę Bogu, otwieram się na działanie Bożych darów, jestem z Bogiem w relacji i troszczę się o swoje życie sakramentalne, krótko mówiąc jestem świadomy swojej wiary. To nie ma szansy, żeby taka postawa nie przekładała się na wszystkie aspekty mojego życia. Człowiek jest jednością psychofizyczną, więc żeby zachować spójność i jedność osobową, wszystkie składowe naszej osobowości muszą ze sobą współpracować.

Wierzymy w Boga, który jest Miłością, który stworzył nas z Miłości i do Miłości. Znakiem miłości, tej prawdziwej, nieskończonej, wiernej, trwałej, wyłącznej i wiecznej, tej, o której marzy ludzkie serce, nie jest emotikon z serduszkiem. Tym znakiem jest krzyż. Ten sam, który dla Żydów jest zgorszeniem, dla pogan głupstwem (1 Kor 1, 23), dla wielu znakiem hańby i śmierci. Ten krzyż dla nas jest znakiem Miłości, znakiem Bożej obecności. Jego prosta symbolika pokazuje jak powinny wyglądać nasze relacje do Boga i ludzi. Pionowa belka krzyża to nasze odniesienie i relacja z Bogiem, to moje zaufanie Bogu, moja modlitwa, moje życie z Bogiem. Ale krzyż ma też belkę poziomą, która symbolizuje moje relacje z ludźmi.

Jeśli wierzę Bogu to moja wiara przenosi się na moje odniesienie do bliźnich. Nie ma innej możliwości. „Wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2, 14-26). Jeżeli wiara nie zmienia mojego życia, nie wpływa na moje relacje z bliskimi, ze współpracownikami, nie zmienia świata, w którym funkcjonuję, to, po co wierzę? Co to za wiara, która nie przekłada się na życie? Jeśli moja wiara nie sprawia, że jestem lepszym człowiekiem, lepszą żoną, lepszą mamą, lepszym pracownikiem, to jest martwa. Nie mogę wierzyć i być obojętnym na wszystko, co jest dookoła. Miłość mi na to nie pozwoli.

Miłość to pragnienie dobra dla drugiego człowieka, to troska o jego wzrost.

Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, a obojętność. Jeśli kocham Boga, to zmienia całego mnie. To wpływa ma moje życie osobiste, rodzinne, na moją pracę, wykonywane obowiązki, na to, jaki jestem w każdym aspekcie życia. A to sprawia, że wiara nie jest, nie może być moją prywatną sprawą. Nie możemy wierzyć i mieć w nosie sprawy społeczne, czy to na poziomie lokalnym, czy krajowym.  Jeśli wierzę, wiara zmienia całe moje życie. I nikt nie może oczekiwać, że wiarę schowam do kieszeni, gdy wymaga tego ode mnie sytuacja publiczna. Takie postępowanie, w zgodzie z sobą samym, wymaga też sporo odwagi, ale „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8, 31).

—————–

Tekst pochodzi z bloga tedeo.pl

Nazwa bloga

Przyznam Ci się, że w miarę systematycznie zaglądam tylko na kilka blogów, o tematyce skrajnie różnej. Tych, na które zaglądam sporadycznie jest więcej, ale doba przecież się nie rozciągnie i wszystkiego czytać się nie da. Internet nieustannie walczy o naszą uwagę i żeby całkiem się nie pogrążyć w wirtualnym świecie musimy wybierać to, co chcemy aby do nas dotarło. Musimy nauczyć się trudnej sztuki rezygnowania, wybierania i przesiewania treści, które wpuszczamy do naszej codzienności. Może kiedyś zrobię listę tych blogów, które obserwuję, które mnie inspirują, uczą, które czytam z ciekawością, a czasem z wypiekami na twarzy.

Czytaj dalej Nazwa bloga