O co chodzi z tym seksem?
Jak wygląda edukacja seksualna w naszym kraju sami wiecie. Ale ten wpis Joli sprawił, że zdałam sobie sprawę z tego, że o seksie mówimy rzadko, że nie umiemy mówić o seksie. Że wciąż jest to temat tabu. Zarówno jeśli chodzi o rozmawianie o seksie w rodzinie, w szkole, w kontekście edukacji, jak i moralności.
W dyskusji okołokościelnej seks traktowany jest jak choroba. Tolerowany, wytykany, a najchętniej omijany szerokim łukiem. Czasem mam wrażenie, że w duszpasterstwie o seksie mówi się jedynie w kontekście moralności, a właściwie niemoralności.
Chciałabym temat trochę odczarować.
Dlaczego Kościół ‚czepia się’ seksu?
Najogólniej mówiąc: bo może. Tak właśnie. Kościół czepia się seksu bo może. Bo ma do tego prawo, i ma obowiązek. To tak samo jak rodzice ‚czepiają się’ o nieodrobione lekcje, o porządek w pokoju i parę innych spraw. Czepiają się, bo kochają swoje dzieci, bo im zależy. Kościół dokładnie z tych samych powodów się czepia. Bo kocha, bo mu zależy. Bo chce dla nas dobra.
Czasami słyszę zarzut, że księża nie powinni wypowiadać się na tematy, które ich nie dotyczą, przecież ich obowiązuje celibat. Po co więc się wtrącają w coś, na czym się nie znają, co ich nie dotyczy? Czemu chcą nam (małżonkom) mówić co wolno, a czego nie?
Nikt nie lubi być pouczany, to jasne. Ale zawsze w takich chwilach na język ciśnie mi się pytanie: czy trzeba chorować na serce, żeby być kardiologiem? Trzeba być politologiem, żeby głosować w wyborach? Czy muszę być lekarzem, żeby wiedzieć, że jak moje dziecko dostało kataru, to zaraz pewnie będzie kaszel, gorączka i przerwa od przedszkola? No nie, nie trzeba.
Wiedzę i doświadczenie czerpiemy, z różnych źródeł. Zarówno tą teoretyczną jak i praktyczną. A już w ogóle szczytem wiedzy jest, czerpanie doświadczenia od tych, którzy są od nas mądrzejsi, więcej przeżyli, więcej doświadczyli. Gdyby każdy z nas musiał sam popełnić wszystkie błędy, żeby się czegoś nauczyć to nasza rasa szybko by wyginęła.
Tyle w kontekście społecznym i kulturowym.
W Kościele też mamy bagaż mądrości i doświadczeń, z których możemy czerpać niezależnie od stanu (duchownego czy świeckiego – choć rozróżnienie to niepotrzebnie nas dzieli; wszyscy mamy tę samą godność, a podział jest tylko ze względu na obowiązki, w Kościele nie ma stopniowania duchowości).
A więc tak, Kościół ma prawo wypowiadać się na tematy dotyczące seksu, miłości, wychowania, i wielu innych.
To, co Kościół mówi o seksie, a to, co dociera do nas to często są dwie różne rzeczy. Nie chodzi mi o kwestie lingwistyczne, ale o stawianie akcentów. Pomijam już fakt, że czasem wybieramy sobie to, co chcemy usłyszeć i to, co chcemy przyjąć.
Co więc Kościół mówi o seksie?
Fakt, jest taki, że z połączenia słów „Kościół” i „seks” pierwsze, co przychodzi do głowy, to 6 przykazanie: nie cudzołóż (najlepiej z wykrzyknikiem na końcu). Jakoś mnie to nie dziwi. Żeby usłyszeć, co więcej Kościół ma do powiedzenia, trzeba poszukać głębiej. Żeby dowiedzieć się, dlaczego mówi tak, a nie inaczej, trzeba trochę się rozejrzeć, poszukać. Mogłaby o tym powstać cała seria wpisów, albo i książka, bo w jednym wpisie na pewno się nie zmieszczę, ale zasygnalizuję kilka kwestii.
- Seks jest dobry. Wszystko, co Pan Bóg stworzył jest dobre. Stworzył kobietę i mężczyznę w piękny, komplementarny sposób, z taką płciowością, która wyraża się w ten konkretny sposób. I jest to dobre.
- Seks może być przyjemny. Może, ale nie jest to główny jego wyznacznik, ani cel.
- Seks jest wyrazem miłości. Nie zakochania, zauroczenia, zadurzenia, tylko miłości. „Kocha się naprawdę i do końca tylko wówczas gdy kocha się zawsze w radości i smutku bez względu na dobry czy zły los.” Jan Paweł II
- Seks jest wyrazem oddania. Całe moje Ja oddaję się Tobie.
- Seks jest wyrazem pełnego przyjęcia i akceptacji. Ja przyjmuję ciebie całego.W duchu miłości i akceptacji, zrozumienia i zaufania.
- Seksu można się nauczyć. Nie chodzi mi o technikę, to skutek uboczny. Chodzi mi, o taki poziom akceptacji i wzajemnego oddania się, w którym obydwie strony mogą wzrastać osobowo.
- Seksu warto się uczyć. I znów, nie chodzi o technikę. Chodzi o coraz głębszą jedność. O taką, która sprawia, że: „Dotąd dwoje choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno choć nadal dwoje.” Jan Paweł II
- W TAKI WŁAŚNIE SPOSÓB LUDZIE SIĘ ROZMNAŻAJĄ. TO NIBY OCZYWISTE, ALE DZIŚ BARDZO CZĘSTO CHCĘ SIĘ ODDZIELIĆ TEN PUNKT. A PŁODNOŚĆ TRAKTUJE JAK ZAGROŻENIE, Z KTÓRYM TRZEBA WALCZYĆ.
- Seks jest szczególną formą współpracy z Bogiem, w cudzie przekazywania życia.
- Seks bardzo mocno łączy ludzi i odciska swój ślad na wszystkich sferach życia. Dlatego tak bardzo bolą wszelkie zranienia, nadużycia na tle seksualnym.
- Seks jest ważny. Z każdego z powyższych powodów.
Tych punktów mogłabym dopisać pewnie drugie tyle. Dlatego nie dziw się proszę, że Kościół „czepia się” seksu. Bo jest on ważny, bo jest ważny dla nas, bo łączy mocniej niż cokolwiek innego na świecie, bo kiepskie połączenie zostawia w nas ślady na zawsze, bo wszelkie zranienia nosimy w sobie bardzo długo, bo stanowi o naszej jedności i współpracy z Bogiem, bo daje szczęście i radość, bo daje życie.
Jesteście dwoje, dwoje na wszystko: na miłość, ból i godziny szczęścia, na wygrane i przegrane, na życie i do śmierci – dwoje. (autor nieznany)