W dzisiejszej Ewangelii Zacheusz i Jezus spotykają się. Bogaty celnik i Bóg. Zacheusz wchodzi na drzewo by zobaczyć przechodzącego Jezusa. Ale o jego intencji wiemy niewiele. Był niskiego wzrostu, chciał z drzewa zobaczyć lokalnego celebrytę? Nauczyciela? Chciał zaspokoić swoją ciekawość? Czy liczył na coś więcej? Chciał spotkać Jezusa, bo wierzył, że jest Bogiem? Bo słyszał o Jego cudach? Ewangelista nie skupia się na tym w ogóle. Jezus nie skupia się na tym wcale. Podchodzi i mówi: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Jezus zachowuje się jakby spotkał przyjaciela, kogoś kogo dawno nie widział, za kim się stęsknił.
Zacheusz schodzi z pośpiechem i rozradowany zaprasza Jezusa do siebie. Na człowieka niskiego wzrostu i niechlubnego zawodu spojrzał Bóg i chce zatrzymać się w jego domu. Zacheusz czuje się dostrzeżony, wyróżniony. Zdaje się nie słyszeć szemrania tłumu: «Do grzesznika poszedł w gościnę».
W jego serce wlewa się Miłość. Spotkanie Boga, który przychodzi właśnie do niego sprawia, że serce Zacheusza otwiera się na drugiego człowieka. W efekcie oddaje połowę majątku ubogim. Wcześniej jakby ich nie dostrzegał. Jezus po raz kolejny dokonuje cudu. Otwiera serce i przywraca wzrok, wzrok duszy. Przywraca godność człowiekowi i otacza go Miłością, która nie może nie rozlać się dookoła. Tak właśnie działa spotkanie z Jezusem. Zmienia człowieka i cały jego świat wokół. Jezus zapala nas jak zgaszoną świeczkę. Zapala w nas płomień Miłości. Zaczynamy promieniować i ogrzewać wszystkich, którzy przylgną do tego płomienia świecy.
Pytanie dla nas: po której dziś jestem stronie? Jesteś Zacheuszem, który zaprasza Boga do swojego domu? Raduje się i rozdaje połowę majątku. Czy kimś z tłumu wołającym: «Do grzesznika poszedł w gościnę»? Bo przecież ja jestem dobrym człowiekiem i do mnie nie chce przyjść, a do takiego celnika (grzesznika) idzie? Jak to?!
Prawda jest taka, że sami stawiamy Bogu granice: do 'dobrego katolika’ może przyjść, ale do człowieka grzesznego już nie. Dziś celników nie mamy, ale jest wiele grup wykluczonych. Osoby bezdomne, niewierzące czy lgbt. Spychamy ich na bok świadomości, na obrzeża społeczności. Nie chcemy ich widzieć. A jeśli dostrzegamy to po to, by wytykać palcami, omijać szerokim łukiem. Czy Jezus mógłby przyjść w gościnę do kogoś z nich? Do grzesznika? No jasne, że tak. Pytanie czy ucieszysz się z tego, że: Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło? czy będziesz strzelał fochy? Czy wierzysz, w to, że Bóg może przyjść do każdego? Czy jesteś otwarty na to, że Bóg przychodzi kiedy chce i jak chce do każdego człowieka? Że ma drogę do każdego człowieka, jedyną wyjątkową i niepowtarzalną?
—————
Post pochodzi z bloga tedeo.pl